Gdy patrzę przez okno i widzę ośnieżone korony drzew od razu na myśl nasuwa mi się ten chłodny zimowy poranek, gdy wracałam z rozmowy kwalifikacyjnej na stanowisko kierownika działu i byłam załamana swoim kiepskim występem. Łzy same płynęły mi wtedy po twarzy, bo wiedziałam, że nie udało mi się zrobić dobrego wrażenia na komisji rekrutacyjnej, przez co będę zmuszona przez jeszcze jakiś czas pracować w ówczesnej firmie. Chciałam zostać kierownikiem działu, bo uważałam, że już dość długi czas pracuję w sprzedaży i wiem o niej niemal wszystko. Znudziło mi się bycie zwykłą specjalistką – chciałam awansować, kierownik działu Zielona Góra.
Szłam do domu, śnieg sypał z nieba, a ja co chwila zanosiłam się rzewnym płaczem. Zanim doszłam do domu zdążyłam już wypłakać rzekę łez i było mi nieco lepiej. Oczyściłam organizm, przeszłam swoiste katharsis i postanowiłam, że nie poddam się w poszukiwaniach nowego pracodawcy i znajdę sobie posadę kierownika. Może nie wtedy, może nie za dwa tygodnie, ale kiedyś na pewno mi się uda.
Jak się okazało szukać wcale nie musiałam, bo komisja rekrutacyjna do mojej prezentacji podeszła chyba zupełnie inaczej niż ja. Spodobał im się mój sposób rozumowania i zapał do działania, dlatego postanowili dać mi szansę i zatrudnić mnie na okres próbny na stanowisko kierownicze, kierownik działu Zielona Góra. Po zakończonym okresie próbnym dostałam umowę o pracę na dwa lata, a potem na czas nieokreślony.