Od paru godzin próbuję się dodzwonić do swojego brata i dowiedzieć jak poszła mu rekrutacja na stanowisko kierownika działu, jednak ten parszywiec nie raczy odebrać ode mnie telefonu. Niby sygnał jest, co oznacza, że nie ma wyłączonego telefonu, jednak braciszek telefonu nie odbiera. Wątpię, żeby po rozmowie nie włączył z powrotem głosu w telefonie, jednak po Tobiaszu to akurat można się wszystkiego spodziewać.
Dzwoniłam już nawet do rodziców, żeby zapytać czy nie mają jakichś wieści od Tobiasza, kierownik działu Kielce. Mama powiedziała mi jedynie, że Tobiasz napisał jej, że jest OK i że później zadzwoni. Ciekawe co to „OK” miało oznaczać. Raczej nie ma jeszcze wyników rekrutacynych, dlatego pewnie Tobiasz uważa, że rozmowa poszła mu całkiem dobrze.
Nie lubię się domyślać i błądzić myślami po niepewnych tematach – wolałabym, żeby mój młodszy braciszek wreszcie oddzwonił i sam powiedział mi jak mu poszło, co mówili członkowie komisji i jakie ma przeczucia. Należy mi się chwila rozmowy za to całe wsparcie i pomoc, jakich mu udzieliłam przed rozmową. Przez ostatni tydzień codziennie wieczorem przez pół godziny musiałam wysłuchiwań narzekań Tobiasza i jego wątpliwości dotyczących zbliżającego się spotkania rekrutacyjnego. Wspierałam go, pocieszałam i rozśmieszałam, jak na dobrą siostrę przystało. Niestety, mój brat nie poczuwa się teraz do obowiązku zadzwonienia i zdania mi relacji ze swoich dokonań. Jestem na niego strasznie zła i lepiej żeby jak najszybciej zadzwonił, jeśli nie chce mnie zobaczyć obrażonej.