Od rana próbuję się zmusić do pracy, jednak dzisiaj wyjątkowo nic mi nie idzie. To na pewno przez tę brzydką pogodę panującą na zewnątrz mam wielkie problemy ze skupieniem się na zawodowych obowiązkach. Na razie moje małe lenistwo uchodzi mi płazem, bo dobrze udaję, że jednak czymś się zajmuję. Gdyby ktoś niespodziewanie podszedł do mojego komputera zobaczyłby jednak, że zamiast tworzyć raport przeglądam blogi poświęcone scrapbookingowi. Oby kierownik działu Bielsko-Biała nie dowiedział się, że dzisiaj nie chce mi się pracować, bo gdy wezwie mnie do siebie na rozmowę wyjdę z niej zażenowana, zawstydzona i zniszczona psychicznie. Już raz miałam okazję uczestniczyć w podobnej rozmowie i nie wspominam jej za dobrze. Po tamtym doświadczeniu obiecałam sobie, że nigdy więcej nie narażę się niczym kierownikowi, jednak od tamtego czasu sporo wody upłynęło, a ja już nie raz mogłabym ponownie znaleźć się na dywaniku i kierownika.
Nasz kierownik jest człowiekiem bardzo władczym i nie znoszącym sprzeciwu, jednak do egzekwowania swoich postanowień i decyzji względem podwładnych wcale nie musi używać podniesionego głosu i krzyków. Wystarczy, że kierownik na ciebie spojrzy, a ty już czujesz się jak mała myszka, która ma ochotę uciec gdzieś do dziury i przesiedzieć w niej cały następny dzień. Nie wiem jak kierownik to robi, że wzbudza strach we wszystkich swoich podwładnych – przecież jego wygląd w żadnej mierze nie jest straszny. Ot, mając przed sobą kierownika widzi się zwyczajnego, lekko łysiejącego faceta po czterdziestce z okularami na nosie. Jednak gdy kierownik na ciebie spojrzy – wtedy jesteś z góry przegrany.