Próbuję być najlepszym kierownikiem działu z możliwych, jednak nie do końca mi to chyba wychodzi. Gdy podjąłem pracę kierownika działu miałem w zamyśle zostanie najbardziej wyluzowanym i szanowanym kierownikiem w historii, jednak przy realizacji moich zamierzeń coś poszło nie tak, jak powinno. Wyluzowany to ja na pewno jestem, ale czy szanowany? W to szczerze wątpię, ponieważ moi pracownicy traktują mnie jak nic nie znaczącą muchę latającą wokół nosa i przeszkadzającą im w pracy. O dziwo, moi podwładni świetnie radzą sobie bez mojego wsparcia i nakierowywania, dlatego dopóki nasz dział uzyskuje bardzo dobre wyniki nie narzekam na swoją rolę kierownika, której tak naprawdę nie posiadam. Prezesowi wydaje się, że tajemnicą sukcesów odnoszonych przez dział jest moje umiejętne zarządzanie, a mi jakoś głupio wyprowadzać prezesa z błędu. Jeszcze pomyślałby, że jestem zbędny i wyrzucił mnie z pracy, a na to nie mogę pozwolić, kierownik działu Toruń. Nie oznacza to jednak, że całe zasługi przypisuję jedynie sobie. Na spotkaniach z Zarządem otwarcie mówię o tym, że trafił mi się świetny zespół i tak naprawdę to on odpowiada za sukces działu. Oczywiście każdy bierze moje słowa za przejaw skromności i sprawiedliwe zachowanie w stosunku do podwładnych, jednak ja mówię tylko i wyłącznie prawdę. Uśmiecham się, dziękuję i odbieram gratulacje za świetną pracę, choć tak naprawdę gratulację powinni otrzymać inni pracownicy.
Dziwię się trochę, że moi podwładni jeszcze nie donieśli na mnie do prezesa. Z drugiej strony pewnie prezes nie uwierzyłby w te doniesienia i pomyślał, że pracownicy mszczą się na mnie za zbyt duże wymagania. Zbyt duże… przecież ja od nich nie wymagam nic!