Zawsze powtarzałam mojemu synkowi, że jeśli tylko zapragnie i weźmie się w końcu w garść to na pewno osiągnie sukces. Gdy był małym chłopcem, wierzył mi we wszystko bezwarunkowo i uważał, że musi się stać tak, jak ja mówię. W miarę dorastania okazało się jednak, że Patryk przestał uważać mnie za swoją wyrocznię i zaczął się odnosić do mnie jak do osoby, która zupełnie nie zna życia. Kazałam mu się uczyć, a on na naukę nie miał ochoty. Uważał, że wykształcenie do niczego nie jest mu potrzebne, a ja, stara matka, niepotrzebnie się go czepiam. Pod koniec podstawówki Patryk miał naprawdę duże problemy ze zdaniem z klasy do klasy, jednak jakoś udało mu się skończyć szkołę i pójść do technikum. Pierwsza i druga klasa technikum to wieczne problemy z Patrykiem, jego wagarami i brakiem chęci do nauki. Dopiero, gdy pod koniec drugiej klasy spodobała mu się Marysia, bardzo zdolna uczennica z pobliskiego liceum, Patryk zapragnął zrobić na niej dobre wrażenie i wreszcie wziął się za naukę. Marysia, której będę chyba wdzięczna do końca świata, powiedziała, że nie chce mieć chłopaka nieuka, dlatego mój syn w imię miłości znów zaczął się uczyć. Uczył się całymi dniami i nocami, byle przypodobać się Marysi. Ukochana obiecała mu, że pomoże mu w przygotowaniach do matury, a on się ochoczo zgodził, bo widział w tych spotkaniach szansę na ich związek. To dzięki Marysi Patryk zdał maturę bardzo dobrze i dostał się na studia ekonomiczne. Choć z ich związku nic nie wyszło, to Marysia otworzyła oczy Patrykowi na świat i sprawiła, że zaczął myśleć zupełnie inaczej.
Teraz, mój syn ma 38 lat i pracuje jako kierownik działu finansowego w banku, kierownik działu Wrocław. Do tej pory miło wspomina Marysię, która pokazała mu jego drogę w życiu i często o niej opowiada.